Rozdział 6
Obudziłam się o 6:30. Zeszłam na dół , aby się czegoś napić. Wyjrzałam przez okno. Po chwili na dół zeszła Oliwia. Była cała mokra.
- Coś się stało ? - zapytałam.
- Śnił mi się koszmar - odpowiedziała i napiła się wody.
Spojrzałam na nią i się uśmiechnęłam.
- A Tobie co ? - spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Przypomniałam sobie , że dziś idziemy na mecz - podskoczyłam ze szczęścia.
Oliwia odłożyła szklankę i poszła oglądać TV , ja natomiast poszłam do łazienki , aby się ubrać. Po 10 minutach byłam spowrtem na dole. Ubrałam buty , gdy usłyszałam głos przyjaciółki.
- Gdzie się wybierasz ?
- Pójdę do sklepu po pieczywo i rozejrzę się na ogłoszeniami. Może znajdę jakąś paracę - wzięłam kurtkę i wyszłam z domu.
Dzień był cudowny. Świeciło słońce , a wiatr delikatnie rozwiewał moje włosy. Gdy doszłam do sklepu zauważyłam znajomy samochód. Poprawiłam włosy i weszłam do sklepu. Od razu poszłam na pieczywo, a następnie skierowałam się w stronę lodówek po mleko. Przy nabiale spostrzegłam Marco. Ale tam nie poszłam. Wzięłam mleko i położyłam do koszyka. Nagle ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam Mario Goetza.
- Cześć , my się jeszcze chyba nie znamy - wyciągnął do mnie rekę.
- Cześć , no chyba jeszcze nie. Jestem Róża - uścisnęłam jego dłoń. - To Ty wczoraj siedziałeś w samochodzie Marco ? - ciągnęłam.
- Tak , tak to ja , ale nie było bardzo czas , bo odwoziliśmy Gabrysię na lotnisko - wytłumaczył.
- No nic się nie stało - uśmiechnęłam się i odwróciłam , bo zamierzałam odejść.
Ale tego nie zrobiłam , bo zatrzymał mnie jeszcze Marco.
- O cześć.
Odwróciłam się i znowu zobaczyłam ten jego promienny i szczery uśmiech. Nie mogłam nic powiedzieć , dopiero po dłuższej chwili mnie oświeciło.
- Cześć - odpowiedziałam.
- Przepraszam , ale muszę już iść - przeprosiłam ich i szłam w stronę kasy.
- Czekaj - pogonił mnie Marco.
- Moglibyśmy Cię gdzieś powieść - ciągnął piłkarz.
- Dziękuję , ale wolę się przejść - wytłumaczyłam się.
Wyciągałam z koszyka rzeczy na taśmę. Mario bacznie przyglądał się mi i Marco. Przerwał bo ktoś do niego zadzwonił.
- Stary , dzwonił Klopp , musimy jechać na trening - zwrócił się do Marco.
- A no tak , zapomniałem - odpowiedział.
- Miło było Cię poznać. Może kiedyś umówimy się ze czwórkę na kawę - zaproponował i już się oddalał.
- Mi Ciebie też - jeszcze zdążył usłyszeć , bo mi machnął.
- To do zobaczenia - powiedział Marco i znowu podarował mi swój śliczny uśmiech.
Nic mu nie odpowiedziałam po prostu się uśmiechnęłam. W drodze do domu zauważyłam ...
__
Następny na 4 komentarze :)
Podoba się ? ^^
Zostaw po sobie ślad ! :]
Świetne pisz dalej :D
OdpowiedzUsuńZapraszam
OdpowiedzUsuńhttp://nicniezdarzasiebezprzyczyny.blogspot.com/