środa, 27 lutego 2013

Rozdział 8

Myśląc tak o nim mnie zmogło i zasnęłam. Obudziłam się o 19:00 , a o 20:30 zaczynał się mecz , więc wstałam i poszłam do łazienki. Ułożyłam włosy i się pomalowałam. Założyłam koszulkę BvB. Gdy zeszłam na dół była 19:50. Zastanawiałam się gdzie jest Oliwia. Poszłam do kuchni i zobaczyłam ją jak spała na stole.
- Oliwia , Oliwia - zaczęłam delikatnie ją szturchać.
- Co ? Co ? - nagle się obudziła.
- Już 19:55 , a za jakieś 5 minut wychodzimy - nalałam w szklankę wody.
- Gdzie ? - zapytała zaspana.
- Jak to gdzie ? Na mecz - uświadomiłam ją.
- A no tak , na śmierć zapomniałam - złapała się za głowę.
- Ja chcesz to możesz już iść , ja Cię później znajdę na trybunach - krzyczała z łazienki.
- Okey , to ja idę - odpowiedziałam jej i wyszłam.
Na dworze było chłodnawo, ale od domu było już daleko , więc się nie wróciłam. Przed stadionem rozejrzałam się wokoło. Nikogo znajomego nie było w pobliżu, więc weszłam do środka. Chcąc znaleźć wejść na trybuny zabłądziłam i poszłam gdzieś w stronę szatni piłkarzy. Gdy się zorientowałam zdołał mnie zobaczyć Marco.
- A co ty tu robisz ? - zapytał zaskoczony , gdy pode mnie podchodził.
- Powiem w prost , zabłądziłam - zaśmiałam się delikatnie.
- No fakt , poważna sprawa - żartował Marco.
- Powiesz mi gdzie mogę trafić na trybuny ? - zapytałam go.
- To tym korytarzem prosto , prosto i w lewo. Zobaczysz gdzie - wytłumaczył mi.
- Dzięki a i powodzenia - uśmiechnęłam się do niego.
Poszłam tam gdzie wskazał mi Marco. Na szczęście trafił. Gdy weszłam na trybuny byłam zaskoczona , że Oliwia już tam jest.
- Szybka jesteś - podeszłam do niej i usiadałam obok niej.
- No a ty gdzie byłaś ? - zapytała.
- Eeem .. zabłądziłam - odpowiedziałam i zrobiłam parę fotek.
- A mogę zgadnąć kto Ci pomógł - spojrzała na mnie przyjaciółka.
- Ty się nigdy nie odczepisz - zaśmiałam się.
Na meczu było cudownie. W drodze powrotnej było okropnie zimno , a ja przecież nie wzięłam kurtki. Nagle obok nas zatrzymał się samochód (..)

___
Ciąg dalszy może jutro :)
I jak ? Może być ?             

wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 7


... dziewczynę , która poprzedniego wieczoru siedziała w samochodzie Marco. Stała ona a jakimś mężczyzną , na pewno starszym od siebie. Nie zwracając na nią dalej uwagi poszłam do domu. Jeszcze po drodze zauważyłam ogłoszenie o pracy nad 3-letni dzieckiem. Wzięłam to głoszenie , bo pomyślałam że Oliwia zainteresuje się tym ogłoszeniem. Do domu miałam jeszcze paręnaście metrów , gdy nagle siatka z zakupami się przedziurawiła i wszystkie zakupy wyleciały na chodnik. Schyliłam się i zaczęłam zbierać zakupy, gdy nagle usłyszałam jak ktoś kucną obok mnie. Podniosłam głowę i zobaczyłam blond włosy. Był to Marco.
- Miałeś być na treningu - zwróciłam się do niego.
- Tak , miałem, ale zapomniałem czegoś z domu i musiałem się wrócić , a że do stadionu nie jest daleko postanowiłem pójść na piechotę - odpowiedział i wstał.
- Dziękuję - także wstałam i się uśmiechnęłam.
- Nie ma sprawy. Zawsze służę pomocą - odwzajemnił uśmiechem.
Odeszłam kawałek , gdy usłyszałam.
- Poczekaj , także idę w tamtą stronę , czy mogę dotrzymać Ci towarzystwa?
Pokiwałam głową , miało to znaczyć że tak.
- To opowiesz mi coś o sobie ? - zapytał.
- Nie ma co opowiadać - zażartowałam.
- Na pewno jest - odpowiedział.
- No niech Ci będzie. To tak , niedawno skończyłam 18 lat i na prezent od rodziców dostałam dwa bilety na samolot do Dortmundu, więc postanowiłam tu przyjechać z przyjaciółką , aby kontynuować naukę tańca. Hmm... a jestem Polką - uśmiechnęłam się.
- Tańczysz ? - spojrzał na mnie Marco.
- Tak , taniec towarzyski , od czterech lat - odpowiedziałam mu.
- To długo.
- Eee.. tam. To tu dziękuję na dotrzymanie towarzystwa - zwróciłam się do niego i podeszłam do drzwi od mieszkania.
- Może kiedyś jeszcze się spotkamy - powiedział Marco i się uśmiechnął.
- Oby - pomyślałam i się do niego uśmiechnęłam.
Po wejściu do domu zauważyłam jak Oliwia stała przy oknie.
- Noooo , i znowu ten chłopak z lotniska. Sławny, przystojny , wyskoki piłkarz Borussii Dortmund - spojrzała na mnie Oliwia i zabawnie poruszała brawiami.
- Weź przestań - zaczęłam się śmiać.
- Mam coś dla Ciebie - ciągnęłam i wyciągnęłam ulotkę z torby.
- Co to ? - zapytała przyjaciółka.
- Ogłoszenie o pracy nad dzieckiem - odpowiedziałam jej i położyłam wszystkie zakupy na stole.
- Ooo , dziękuję. Zaraz do nich zadzwonię - powiedziała i położyła kartkę na blacie kuchennym.
- Nie ma za co. Ja idę do pokoju - pobiegłam na górę i położyłam się na łóżku myśląc o Marco.
(...)


__________
Wczoraj nie dodałam , bo nie było mnie w domu , ale dziś jest. xD
Podoba się ? Mam nadzieję , że tak :))       
Następny mam nadzieję , że juutro <33   
 

niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 6

Obudziłam się o 6:30. Zeszłam na dół , aby się czegoś napić. Wyjrzałam przez okno. Po chwili na dół zeszła Oliwia. Była cała mokra.
- Coś się stało ? - zapytałam.
- Śnił mi się koszmar - odpowiedziała i napiła się wody.
Spojrzałam na nią i się uśmiechnęłam.
- A Tobie co ? - spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Przypomniałam sobie , że dziś idziemy na mecz - podskoczyłam ze szczęścia.
Oliwia odłożyła szklankę i poszła oglądać TV , ja natomiast poszłam do łazienki , aby się ubrać. Po 10 minutach byłam spowrtem na dole. Ubrałam buty , gdy usłyszałam głos przyjaciółki.
- Gdzie się wybierasz ? 
- Pójdę do sklepu po pieczywo i rozejrzę się na ogłoszeniami. Może znajdę jakąś paracę - wzięłam kurtkę i wyszłam z domu.
Dzień był cudowny. Świeciło słońce , a wiatr delikatnie rozwiewał moje włosy. Gdy doszłam do sklepu zauważyłam znajomy samochód. Poprawiłam włosy i weszłam do sklepu. Od razu poszłam na pieczywo, a następnie skierowałam się w stronę lodówek po mleko. Przy nabiale spostrzegłam Marco. Ale tam nie poszłam. Wzięłam mleko i położyłam do koszyka. Nagle ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam Mario Goetza.
- Cześć , my się jeszcze chyba nie znamy - wyciągnął do mnie rekę.
- Cześć , no chyba jeszcze nie. Jestem Róża - uścisnęłam jego dłoń. - To Ty wczoraj siedziałeś w samochodzie Marco ? - ciągnęłam.
- Tak , tak to ja , ale nie było bardzo czas , bo odwoziliśmy Gabrysię na lotnisko - wytłumaczył.
- No nic się nie stało - uśmiechnęłam się i odwróciłam , bo zamierzałam odejść.
Ale tego nie zrobiłam , bo zatrzymał mnie jeszcze Marco.
- O cześć.
Odwróciłam się i znowu zobaczyłam ten jego promienny i szczery uśmiech. Nie mogłam nic powiedzieć , dopiero po dłuższej chwili mnie oświeciło.
- Cześć - odpowiedziałam.
- Przepraszam , ale muszę już iść - przeprosiłam ich i szłam w stronę kasy.
- Czekaj - pogonił mnie Marco.
- Moglibyśmy Cię gdzieś powieść - ciągnął piłkarz.
- Dziękuję , ale wolę się przejść - wytłumaczyłam się.
Wyciągałam z koszyka rzeczy na taśmę. Mario bacznie przyglądał się mi i Marco. Przerwał bo ktoś do niego zadzwonił.
- Stary , dzwonił Klopp , musimy jechać na trening - zwrócił się do Marco.
- A no tak , zapomniałem - odpowiedział.
- Miło było Cię poznać. Może kiedyś umówimy się ze czwórkę na kawę - zaproponował i już się oddalał.
- Mi Ciebie też - jeszcze zdążył usłyszeć , bo mi machnął.
- To do zobaczenia - powiedział Marco i znowu podarował mi swój śliczny uśmiech.
Nic mu nie odpowiedziałam po prostu się uśmiechnęłam. W drodze do domu zauważyłam ...

__
Następny na 4 komentarze :)
Podoba się ? ^^   
Zostaw po sobie ślad ! :]