Powoli i bezszelestnie wszedłem do sali, w której leżała Róża. Podszedłem do jej łóżka i spojrzałem na jej bladą twarz.
- Czy to już koniec ? Tak to miało się skończyć ? Nie jest nam pisane być razem ? - złapałem ją za ręke.
W mojej głowie pojawiły się straszne myśli a razem z nimi łza na policzku.
Zamknąłem oczy nie dając łzom przebicia. Jedna jednak spłynęła po moim policzku i spadła na bladą dłoń Róży, którą trzymałem. Spuściłem głowę.
Po chwili usłyszałem ciepły i cichy głos.
- Marco ?
Podniosłem głowę do góry i zobaczyłem uśmiechniętą Różę.
- Kochanie ! - na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Parę minut później w sali był lekarza razem z pielęgniarką.
- Nie mogę uwierzyć. Istny cud - lekarz patrzył na dziewczynę z niedowierzaniem.
- Miłość jednak potrafi wiele - pielęgniarka uśmiechała się do mnie.
- Potrafi wiele .. - powtórzyłem cicho i usiadłem na brzegu łóżka Róży.